Jak wspominałam parę odcinków wstecz, jestem dość świeżo po lekturze bardzo ciekawej książki autorstwa Matthew Syed’a „Metoda czarnej skrzynki”. Oczywiście Ci ją polecam, ale też oczywiście zakładam, że nie przeczytasz, bo tak to najczęściej z tymi książkowymi poleceniami jest. Dzisiaj postaram się więc przekazać Ci główną myśl z niej płynącą. Oczywiście pobieżnie, żeby nie odbierać autorowi jego głosu. No i żeby pozostawić Ci niedosyt, jako zachętę żeby jednak ją przeczytać.
Przedmiotem tej książki są właśnie porażki i nasze podejście do nich.
Syed skupia się głównie na funkcjonowaniu całych systemów. Dzieli je na zamknięte i otwarte i porównuje je, wskazując na czym polega przewaga jednego nad drugim. W telegraficznym skrócie. Systemy zamknięte to takie organizacje, które bardzo mocno piętnują błędy. W efekcie, ponieważ nikt nie chce być obwiniany i nie chce tracić pracy, wszelkie porażki są zamiatane pod dywan i wyciszane. Systemy otwarte z kolei, to te organizacje, które nie boją się porażek. Nie piętnują błędów, zachęcają do ich zgłaszania i mówienia o nich. W efekcie, wykorzystują je na swoją korzyść.
Co z tego wszystkiego płynie dla nas?
Otóż warto, żebyśmy sami zastanowili się jak postrzegamy nasze porażki. Z reguły tendencja jest taka, żeby uważać je za coś w 100% negatywnego. Coś, czego trzeba się wstydzić, a co u innych trzeba krytykować. Jeżeli jednak chcemy się rozwijać, musimy tą tendencję odrzucić. Bo sukces, paradoksalnie, powstaje na fundamencie porażki. Jako odpowiedź na nią. Musimy więc zacząć przyznawać się do własnych błędów, brać za nie odpowiedzialność, a przede wszystkim – uczyć się na nich. Bo jakkolwiek jest to wyświechtany frazes, żeby uczyć się na błędach, to jednak prawdą jest, że jest to najszybsza i najskuteczniejsza droga rozwoju.
Dlatego tak ciekawa jest metoda czarnej skrzynki, czyli działanie polegające na skrupulatnej analizie własnego błędu.
Nie po to, żeby coś rozpamiętywać, biczować się za coś, czy dołować. Po to, żeby na chłodno przeanalizować, co poszło nie tak. I zastanowić się, co można następnym razem zrobić lepiej, żeby do takiej sytuacji nie doszło.
Jestem przeszczęśliwa kiedy komentujesz, udostępniasz, polecasz znajomym lub wspominasz o mnie przy kieliszku wina. Więc wybierz (przynajmniej) jedno z powyższych i just do it! Będzie to dla mnie najlepszą motywacją do dalszej pracy. A jeżeli chcesz pogadać albo nawiązać jakąkolwiek twórczą współpracę – skocz do zakładki KONTAKT i napisz / znajdź mnie na Facebooku.