Współczesne czasy nie sprzyjają długotrwałym związkom. Dawniej kiedy spotykało się kogoś i rodziło się uczucie, partnerzy skupiali się w większym stopniu na sobie i budowali swój związek. Trochę z „braku-laku”, być może, bo kontakty międzyludzkie były ograniczone. Nie było internetu, social mediów i aplikacji randkowych. Teraz to wszystko jest, a my mamy właściwie każdą osobę na świecie niemalże na wyciągnięcie ręki. I to miesza nam w głowach. A kiedy dodamy do tego social media – syndrom BBD sam puka do naszych drzwi. I musimy bardzo uważać, żeby mu nie ulec.
Syndrom BBD czyli..?
Z angielskiego – bigger better deal. Czyli dosłownie większa, lepsza okazja. Stan, w którym cały czas gonimy za czymś lepszym niż to, co mamy teraz. Samochodem, pracą i, niestety, również partnerem.
Z czego wynika syndrom bigger getter deal?
- Z ewolucji. Nasi przodkowie byli łowcami i od tego, czy poszukiwali kolejnych „okazji”, czyli np. pożywienia, zależało ich przetrwanie. Czasy się zmieniły, ale nasze mózgi jeszcze nie! I jest to ok, kiedy poszukujesz najlepszej okazji dla zakupu, którego i tak musisz dokonać. Gorzej, kiedy to rzutuje na Twoje relacje…
- Z lęku. FOMO, czyli fear of missing out jest już całkiem szeroko znany i omawiany. Żyjemy w ciągłym strachu, że nas coś ominie – świetna impreza, okazja zakupowa, gorący news, jakieś doświadczenie, czy przeżycie. Albo bajkowy związek…
- Z porównywania się. Zwłaszcza obrywa tu nasz lifestyle, wygląd i partner właśnie! Oglądamy zdjęcia z hashtagiem #couplegoals, a później patrzymy na nasz związek i okazuje się, że wypada on blado. Problem w tym, że to zdjęcie w social mediach to tylko polukrowana kreacja. To czego nie widzimy, to wszystkich problemów, kłótni i nieporozumień tej oglądanej pary, które kryją się za idealnym obrazkiem. A wierz mi – one tam są.
- Z narcyzmu. Z przekonania, że NALEŻY się nam to, co najlepsze i idealne, bo tak. Bo sami jesteśmy najlepsi i idealni – a to nie jest prawda. W efekcie zamiast doceniać to, co mamy, rozglądamy się nieustannie w poszukiwaniu bardziej zielonej trawy.
I tu pasuje na głos powiedzieć o kilku rzeczach.
- Trawa zawsze wydaje się bardziej zielona za płotem. Słowo klucz – wydaje się.
- Żeby złapać nową super okazję, najczęściej musimy wypuścić z rąk to, co w nich trzymamy. Tak więc każdy upgrade wiąże się z równoczesną stratą.
- Często kiedy łapiemy upragnioną „lepszą okazję” i przyglądamy się jej z bliska okazuje się, że niewiele różni się od tego, co już mieliśmy. Nie ma idealnych rzeczy i idealnych ludzi – zawsze po krótkiej chwili dostrzeżemy wady.
- Nowe nie zawsze jest lepsze. Jest po prostu nowe.
- Nie mówię tu o zgadzaniu się na bylejakość. Mówię, o niezwracaniu uwagi na to, co jest i nieustannym nerwowym rozglądaniu się za „lepszym”.
Co jest więc odtrutką na syndrom bigger better deal?
Osobiście uważam, że wdzięczność. Docenienie tego, co się ma. Uznanie tego, co się ma za wystarczająco dobre. Tam gdzie jest wdzięczność, tam nie ma lęku i narcyzmu. Często też odtrutką jest większa uważność i obecność w związku, w którym się jest. Wiele wspaniałych cech naszego partnera, może pozostawać przez nas niezauważonych, bo nawet nie patrzymy na niego, rozglądając się za kimś lepszym…
Więc dzisiaj nie mówię Ci – koniecznie musisz zostać z tym co masz i nic nie wolno Ci zmieniać. Ale zanim zaczniesz szukać bigger getter deal, popatrz na to, co masz, dostrzeż zalety, poczuj wdzięczność. I wtedy jeszcze raz zastanów się, czy faktycznie chcesz szukać dalej.
PS. Na koniec polecam Ci kapitalną książkę, która pięknie opowiada o prawdziwej miłości i przypomina, że związek to nie pluszowe misie i kwiaty, a starania dwójki ludzi i praca! Alain de Botton – „Prawdziwa historia miłości” – polecam bardzo!
Jestem przeszczęśliwa kiedy komentujesz, udostępniasz, polecasz znajomym lub wspominasz o mnie przy kieliszku wina. Więc wybierz (przynajmniej) jedno z powyższych i just do it! Będzie to dla mnie najlepszą motywacją do dalszej pracy. A jeżeli chcesz pogadać albo nawiązać jakąkolwiek twórczą współpracę – skocz do zakładki KONTAKT i napisz / znajdź mnie na Facebooku.